Miasto nocami zazwyczaj przypominało martwe. Jedynymi bywalcami ciemnych uliczek bywały głównie bezdomne koty, przeszukujące śmietniki w nadziei na znalezienie resztek jedzenia.
Jednak tym razem w jednym z zaułków ktoś był. Pobliska latarnia oświetlała pomarańczowym blaskiem bladą twarz osoby przycupniętej na krawężniku, zapatrzonej w nocne niebo spowite chmurami, nieprzysłaniającymi tylko księżyca w pełni. Drobna figurka nastolatki nieznacznie drżała, ilekroć zawiał mocniejszy wiatr. Ciemne, krótkie włosy, podwijające się przy końcach, luźno opadały na plecy, zaś pojedyncze kosmyki zasłaniały chude policzki. Okulary, które miała na nosie, co jakiś czas ześlizgiwały się w dół i musiała je poprawiać. Dziewczyna przeciągnęła się i zgniotła trzymaną w dłoniach puszkę. Puściła przedmiot, który z głuchym stukotem uderzył o asfalt pod stopami nastolatki. Westchnęła ciężko i poprawiła ułożenie szarej bluzy, w którą była ubrana, na ramionach. Uniosła się delikatnie na przedramionach.
"Powinnam wracać" - pomyślała, patrząc na sznurówki tenisówek. - "Oba-san pewnie zaczyna się martwić..."
Wtedy uwagę dziewczyny przyciągnął szaro-biały kształt, powoli zbliżający się do niej. Zamarła w bezruchu i utkwiła wzrok w przysuwającym się ku niej obiekcie, którym to był mały kot. Zwierzę spojrzało na nią żółtymi oczami i miauknęło.
-Cześć....a ty tu skąd? - ciemnowłosa wyciągnęła dłoń w kierunku stworzonka; to podeszło chwiejnie do niej, obwąchało rękę i kichnęło, po czym wtuliło łebek w palce. Dziewczyna z przyjemnością pogładziła zwierzątko po główce.
- Zimno ci? - widząc, że maluch drży, wyciągnęła drugą rękę, by złapać kota i przytulić go do siebie, kiedy to paręnaście metrów dalej z donośnym hukiem wywrócił się śmietnik. Stworzonko, chwilę wcześniej spokojne, wydało z siebie przeciągłe miauknięcie i drapnęło nastolatkę w wierzchnią stronę lewej dłoni, po czym szybko uciekło.
- Cholera - wymamrotała pod nosem, oglądając długie, cienkie pręgi na skórze. - Oba-san będzie zmartwiona.
Rany nieprzyjemnie piekły, z najkrótszej skapywała powoli krew.
- Że też zawsze muszę wracać do domu pokaleczona.... - z bocznej kieszeni spodni dziewczyna wyjęła paczkę chusteczek, wzięła jedną i owinęła nią zadrapania. Papier szybko przesiąknął krwią.
Nastolatka stanęła na krawężniku. Spojrzała jeszcze raz na aluminiową puszkę pod stopami, kopnęła ją, odwróciła się na pięcie i skierowała swoje kroki w kierunku domu.
- Karune, błagam, znowu? - kobieta, która otworzyła drzwi, spojrzała na rękę dziewczyny, ciągle owiniętą papierową chusteczką, ciężką i przesyconą krwią. - Co tym razem, klucze do domu, czy może...
- Kot. A dokładniej kot przestraszony śmietnikiem - odparła ponurym tonem nastolatka, mijając kobietę. Tamta dotknęła jej ramienia.
- Chodź do kuchni, opatrzę to. Wygląda trochę przykro.
Kobieta poprowadziła nastolatkę do kuchni i usadziła ją na jednym ze stołków, które leżały porozkładane dookoła dużego stołu. Sama zajęła się szukaniem w szafkach bandaży i wody utlenionej.
- Zastanawiam się, Karune, jakim cudem jeszcze żyjesz, skoro wciąż na coś wpadasz, o coś się potykasz albo czymś się ranisz - odezwała się po chwili kobieta, podchodząc do siedzącej na stołeczku dziewczyny. Na blacie ułożyła białe rolki elastycznego materiału, opakowanie waty oraz niedużą buteleczkę, po czym zajęła miejsce naprzeciwko nastolatki. Jedną ręką uchwyciła chudą dłoń podopiecznej, drugą odkorkowała butelkę, kilka kropli jej zawartości wylała na watę. Powoli zbliżyła skropiony kawałek waty do pręg, po czym szybkim ruchem docisnęła go w miejsca przecięcia skóry. Karune syknęła.
- Yusuki-oba-san, czy mogę zaklnąć? - pisnęła dziewczyna, zaciskając powieki.
- Ani mi się waż - odparła kobieta. - Chyba, że w myślach.
Nastolatka pokręciła głową i zamiast tego skupiła się na właśnie pisanym opowiadaniu. Dobrnęła do momentu, gdzie jej bohaterka zmuszona była wybrać między światem fikcyjnych wyobrażeń, gdzie byłaby samotna, a światem realnym, którego serdecznie nie znosiła, ale to tam czekały na nią przyjaciółki.
"Szkoda, że ja nie mam takiego wyboru" - pomyślała, zaciskając zęby, gdy Yusuki raz po raz smarowała nasączoną watą po zadrapaniach. - "Pewnie wywybrałabym świat urojeń. Tam nikt nie mógłby mnie skrzywdzić..."
- Gotowe! - wesoły głos ciotki wyrwał ją z rozmyślań. Przyjrzała się dłoni, zgrabnie zawiniętej w bandaż. Nigdzie nie było choćby śladu krwi.
- Łał, ciociu. Czemu nie zostałaś lekarką albo chociaż pielęgniarką? To wydaje się być twoim powołaniem - powiedziała dziewczyna, gładząc materiał. Yusuki roześmiała się.
- Zanim pojawiłaś się w moim życiu, nie umiałam nawet porządnie plastra nakleić - odparła kobieta, przejeżdżając ręką po włosach nastolatki. - Więc gdy odkryłam talent do łatania ludzi, było trochę za późno na zmianę zawodu.
Karune uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi.
- Widzisz, ciociu, umiem nie tylko wprowadzać zamęt, ale również wydobywać z ludzi umiejętności, których nie byli świadomi.
- Prawda, prawda - kobieta w końcu przestała się śmiać; teraz poważnie spoglądała na nastolatkę.
- Pamiętasz o jutrzejszej wizycie u okulisty, mam nadzieję?
- Tak, oba-san. Pamiętam - przyznała, wzdychając, Karune. - Chociaż nie rozumiem sensu tych wizyt, skoro one nie przynoszą skutku. Wzrok słabnie mi bez względu na wszystko.
- Wiem, Karu. Ale musisz zachowywać pozory. O tym chyba też pamiętasz?
- Tak.
Yusuki kiwnęła głową.
- Idź spać. Jutro wstajesz wcześnie do szkoły, a pewnie jesteś jeszcze zmęczona po...spacerze.
- One akurat nigdy mnie nie męczą - dziewczyna rozchyliła wargi w szeroki uśmiech. - Dzięki nim mam coraz to nowe pomysły na opowiadania. Ja...
- Wiem. Ale też dzięki nim ciągle wracasz pokiereszowana, a to akurat nic dobrego. Po prostu wejdź na górę, skieruj się do pokoju i zaśnij, co?
Nastolatka skinęła szybko głową, wspięła się po schodach na piętro i ruszyła do mlecznobiałych, drewnianych drzwi. Nacisnęła klamkę i cicho wsunęła się do środka; po omacku doszła do łóżka, usiadła na nim. Nie chciała zasypiać - za bardzo obawiała się, że znowu zaczną śnić się jej koszmary.
- Ale spać też musisz - szepnęła w mrok pokoju. - Za duża jesteś, by bać się snów.
Wciąż niespokojna, przebrała się w piżamę i wcisnęła pod kołdrę. Zacisnęła powieki.
- Dobranoc, świecie.
No kurna wreszcie!!! Wreszcie znalazłam jakiś blog o Kagerou Project, który nie jest pisany tak jakby autorka naciskała przypadkowe litery! :D Twój styl pisania mnie stanowczo zachęcił. Jak na razie zapowiada się fajnie, ale reszta postaci z KP też będzie, nie? :3 Mam nadzieję, że będzie dużo Kano- to mój ulubieniec :3
OdpowiedzUsuńJak mi się uda to jeszcze dziś jeden rozdział przeczytam, a jak nie to przeczytam resztę jutro. No wiesz już po północy, a ja jutro szkołę mam xD A spakować się jeszcze muszę, naszykować nie-wiadomo-co-do-nie-wiadomo-czego xD
Wg to możesz na mnie liczyć, że będę czytać twój blog i komentować :)
PS. Wyłącz te weryfikowanie komentarzy, bo to wkurzające i dlatego pewnie nie ma tu jeszcze komentarza ._.